Samotna starość to nie wyrok, a dom to nie więzienie

Henryka 1

Smutny samotny starszy pan spogląda w okno, za którym widać szyld apteki. To pan Antoni.  Kiedyś aktywny, wysportowany, niezależny, mógł wybierać, dokąd pojechać na wakacje. Dziś, w wieku 88 lat, musi wybrać: kupić niezbędne leki czy zapłacić za prąd… Samotna 90-letnia pani Helena. Siedzi na kanapie, tuż obok niej oparty o szafę wózek inwalidzki. Dziś nawet kilka kroków jest dla niej dużym wyzwaniem. Mimo to wciąż marzy o spacerze wśród drzew.

Pan Antoni i pani Helena to bohaterowie animacji promującej nową akcję Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich”- Historie pani Heleny i pana Antoniego to rzeczywistość, z którą zmaga się na co dzień wielu naszych podopiecznych - opowiada Joanna Jaworska, koordynatorka wolontariatu w Stowarzyszeniu -   Starość, skromna emerytura, choroba. A kiedy nie ma bliskich i człowiek zostaje z tym sam, jest naprawdę ciężko. Zwłaszcza latem, gdy  miasto pustoszeje, gdy na urlopy wyjeżdżają sąsiedzi. 

To jeszcze pogłębia  związany z samotnością stres i poczucie izolacji…

Stąd pomysł na wakacyjny projekt.

- Co roku, w letnie miesiące, chcemy podarować naszym podopiecznym choć kilka godzin, choć jeden dzień wakacji poza miastem, wśród ludzi. Chcemy pozwolić im odpocząć od codziennych trosk i problemów, od pustki i osamotnienia, towarzyszących im na co dzień. Każdego roku staje się to możliwe dzięki wsparciu naszych darczyńców. Liczymy, że uda się nam to także w tym roku – mówi Joanna Mielczarek, Dyrektor  ds. Projektów i Promocji w Stowarzyszeniu.

W ramach akcji „Przecież samotna starość to nie wyrok, a dom to nie więzienie” Stowarzyszenie zbiera środki na jednodniowe wycieczki oraz na kilkudniowy pobyt  wakacyjny dla swoich podopiecznych z Warszawy, Poznania i Lublina.

- Dla ludzi samotnych to jest wielka rzecz – mówi pani Henryka, podopieczna Stowarzyszenia.

Z sentymentem wspomina wakacyjny dzień, który – dzięki ubiegłorocznej akcji Stowarzyszenia - spędziła w Kampinosie -  Na wózeczku mnie moja wolontariuszka wiozła, bo bym daleko nie poszła, a chciałam po lesie pochodzić, dlatego że nie mam okazji w ogóle być na powietrzu.- Obecność drugiego człowieka i możliwość spędzenia choć jednego letniego dnia na świeżym powietrzu, z dala od dusznego mieszkania i miejskiego zgiełku to wspaniały i bezcenny prezent. Dlatego gorąco zapraszamy do wsparcia naszej akcji – zachęca Joanna Mielczarek.