Samotna starość to nie wyrok.

Kiedy idę do sklepu, to zanim włożę coś do koszyka, dokładnie sprawdzam cenę – opowiada pani Maria, lat 81 - Zawsze wybieram to, co najpotrzebniejsze i najtańsze. Ale zanim

dojdę do kasy i tak przeliczam jeszcze zawartość portmonetki, bo przecież mam jeszcze receptę do wykupienia... Panią magister w aptece zawsze najpierw pytam, ile to będzie kosztowało i po prostu rezygnuję z części lekarstw. Trudno, muszę wybierać albo jedzenie, albo lekarstwa.

Z taką rzeczywistością boryka się w Polsce wiele osób starszych. Gdy na co dzień trzeba wybierać między jedzeniem, zakupem niezbędnych lekarstw a opłaceniem rachunków, starość staje się walką o przetrwanie. Dane GUS są bezlitosne: ok. 3,3 seniorów, spośród 5 mln, którzy pobierają świadczenie, otrzymuje emeryturę nieprzekraczającą 1600 zł. A świadczenie kilkuset tysięcy z nich nie przekracza 800 zł na miesiąc.

- Najtrudniej jest, gdy człowiek zostaje z tym sam, gdy nie ma bliskich, którzy byliby jego podporą, zwłaszcza emocjonalną - mówi Joanna Mielczarek, dyrektor Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich” – Takie wsparcie staramy się zapewniać naszym podopiecznym każdego dnia. Ale w letnie miesiące chcemy dać im coś więcej: kilka godzin wytchnienia poza miastem, z dala od czterech ścian ich mieszkań, od miejskiego zgiełku,  od codziennych problemów. Blisko ludzi. Dla samotnych osób starszych takie chwile są  bezcenne.

Dla nas zamkniętych w mieszkaniach i w domach, przy skromnych bardzo emeryturach, taki pobyt to jest dopiero oddech na świeżym powietrzu – opowiada pani Barbara, podopieczna Stowarzyszenia.

Nie byłoby mnie stać, bo to jednak sporo kosztuje – mówi z kolei 89-letnia pani Henryka. Ale dla niej finanse to tylko jedna z przeszkód. Od dawna słabo chodzi. Już kilka samodzielnych  kroków to ogromny wysiłek. O spacerach nie ma co marzyć. A podczas Wakacji jednego dnia znów jest to możliwe – Na wózeczku mnie moja wolontariuszka wiozła – wspomina - bo sama daleko bym nie poszła, a bardzo chciałam po lesie pochodzić.

W takich przypadkach obecność i pomoc wolontariusza jest nieoceniona. Jest ktoś, na kim można się oprzeć, kto popchnie wózek, gdy jest taka potrzeba. Dzięki temu, podczas Wakacji jednego dnia, nasi podopieczni mogą choć na chwilę zapomnieć o swojej niepełnosprawności – mówi Joanna Jaworska, koordynator wolontariatu w Stowarzyszeniu.

Dzięki pomocy darczyńców w czerwcu i lipcu odbyły się  już 3 wakacyjne wyjazdy.  Wzięło w nich udział blisko 60 naszych podopiecznych – mówi Joanna Mielczarek - Wciąż jednak jeszcze wielu naszych podopiecznych czeka na taki wakacyjny oddech od dusznych mieszkań i zgiełku wielkomiejskich ulic, a przede wszystkim od swojej samotności.

Aby uzyskać szczegółowe informację prosimy o kontakt z Joanną Mielczarek: e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., tel. 501 151 045